Bronzer Terracotta oraz puder rozświetlający Météorites – to dwa klasyki, które na dobre zapisały się w historii branży kosmetycznej. Jak duży potencjał w nich drzemie? Zapraszam do wpisu!
Wszyscy wiemy, że Guerlain jest jednym z tych producentów kosmetyków, którzy za wszelką cenę starają się dbać o jakość swoich produktów. Do kosmetyków tej marki przekonałam się już nie raz, testując choćby takie kosmetyki jak , czy . Teraz na tapetę biorę dwa produkty dedykowane do wykończenia makijażu:
-
puder brązujący w kamieniu Guerlain Terracota – kolor „Medium”
-
puder rozświetlający Guerlain Météorites – kolor „Pearl Glow”.
O ile serię Terracotta miałam już przyjemność testować w dedykowanym, podlinkowanym wpisie, o tyle seria Météorites jest dla mnie kompletną nowością, po której nie wiedziałam, czego się spodziewać.
O linii Météorites
Sam rozświetlający puder w kulkach, testowany w tym wpisie, stał się na tyle kultowy, że obecnie w ofercie Guerlain dostępnych jest kilka różnych wersji tego kosmetyku. Widząc ten „hype” dookoła tej serii, byłam bardzo ciekawa przede wszystkim właśnie tego produktu. Ale zacznijmy może od naszego bronzera.
Puder brązujący Guerlain Terracotta
Uwielbiam recenzować tak przyjemne kosmetyki jak ten bronzer. Ciężko mi powiedzieć cokolwiek innego niż to, że to jeden z najlepszych bronzerów jakie miałam. Ale po kolei.
Puder przychodzi do nas w solidnie zbudowanym, plastikowym opakowaniu, które dobrze chroni go przed uszkodzeniami. Jest ono dość płaskie, a sam puder robi bardzo pozytywne wrażenie.
Nakłada się w sposób bardzo przewidywalny, dość łatwy, jednak należy uważać na to, że puder jest dość mocno napigmentowany, dlatego bardzo dużo zależy w jego przypadku od pędzla, którym jest nakładany.
Łatwo się do niego przyzwyczaić, bo efekt jaki daje, jest naprawdę oszałamiający! Określiłabym go jako „delikatne, ale zauważalne muśnięcie słońcem”. Mam kolor „Medium” i jestem wielką fanką tego, co da się zrobić na twarzy tym pudrem. Wygląda on bardzo, bardzo naturalnie, łatwo wtapia się w naturalny kolor cery i doskonale uzupełnia każdy makijaż poprzez naturalny efekt, jaki pozostawia. Jednym słowem: rewelacja!
Puder rozświetlający w kulkach Guerlain Météorites
Przechodzimy do absolutnej klasyki w wykonaniu tej marki. Puder rozświetlający w meteorytach od Guerlain to hit, który zapisał się na dobre w historii branży kosmetycznej. Znany na całym świecie, przyciągnął do siebie tysiące fanek, które nie wyobrażają sobie życia bez tego produktu.
Meteoryty dostajemy zamknięte w lekkim, aluminiowym pudełku ze zdobionymi przetłoczeniami. Już samo opakowanie produktu prezentuje się bardzo ekskluzywnie, nie codziennie przecież dostajemy produkty nawet z półki premium w metalowych opakowaniach. A Guerlain pokazuje, że ten trend mógłby zdecydowanie poprawić odbiór kosmetyków z wyższej półki.
Po otworzeniu metalowego wieczka ukazują się nam piękne, mieniące się kolorami perełki, które mają nadać naszej cerze lekkiej świetlistości. Wystarczy kilka muśnięć pędzla, by odpowiednia ilość produktu znalazła się w gotowości do nałożenia na twarz.
Efekt? Subtelne, naturalne rozświetlenie, które nie przytłacza całości makijażu, a potęguje zdrową ekspozycję rozświetlonej skóry twarzy. To taki wykańczający dotyk, nadający lekkiego blasku, ale nie powodujący niepożądanych odbić światła.
Słowem podsumowania
Guerlain zrobiło na mnie ogromne wrażenie obydwoma wyżej testowanymi produktami. O ile w przypadku bronzera Terracotta mamy do czynienia z kosmetykiem, który intensywnie odznacza się na twarzy, ułatwiając nam tym samym uzyskanie pożądanego, kontrastowego efektu, o tyle „Meteoryty” charakteryzują się lekkim, ale zauważalnym rozświetleniem.
Oba produkty są godne polecenia, zatem jeśli staniecie przed dylematem wyboru któregoś z tych kosmetyków – nie wahajcie się, to solidne i dopracowane kosmetyki, które z czystym sumieniem mogę polecić :)