Przy jesiennej aurze, kojarzonej z dużą ilością pożółkłych liści spadających z drzew, postanowiłam na warsztat wziąć paletkę o jakże jesiennych kolorach – Naked Wild West od UD. Zapraszam do wpisu!
Urban Decay jest jedną z tych marek, która słynie z rewelacyjnych zestawień kolorystycznych w swoich paletkach. Przykładem mogą być recenzowane przeze mnie jakiś czas temu . Ja lubię je za wyjątkową uniwersalność – większość tych paletek sprawdzi się u wielu osób. Bardzo charakterystyczne są także opakowania paletek marki UD, których nie idzie pomylić z produktami innej firmy.
Główną bazę cieni marki UD często stanowią odcienie „nude”, co zapewne możemy skojarzyć z członem „Naked”, który to odnajdziemy w przeważającej większości nazw produktów makijażowych tej marki.
Opakowanie paletki
Paletka jest dostarczana do nas w plastikowym, solidnym, dość ciężkim opakowaniu. Zdecydowanie największe wrażenie robi grafika na wieczku opakowania, która mieni się kolorami w zależności od padania światła.
Kolorystyka opakowania paletki utrzymana jest w brązach i pomarańczach, zgodnie z ideą dzikiego zachodu. Faktycznie można powiedzieć, że opakowanie bardzo dobrze oddaje koncepcję i ducha produktu, a sam produkt wykonany jest bardzo solidnie.
W środku odnajdziemy duże, konkretne lusterko, z pomocą którego bez problemu poradzimy sobie z nałożeniem cieni. Cienie zaś osadzone są w dobrze zbudowanym, plastikowym opakowaniu, w podłużnych, prostokątnych rowkach charakterystycznych dla paletek marki Urban Decay.
Cienie Urban Decay Naked Wild West
Paletka Naked Wild West jest genialnym zestawieniem kolorów ciałowych, brązów oraz odcieni niebiesko-zielonych, które mają przypominać, jak wspomina producent, piękne niebo rodem z Dzikiego Zachodu.
Na mnie najbardziej robią wrażenie przede wszystkim błyszczące i matowe brązy (Hold ‚Em, Ghost Town czy Whiskey)’, które urzekają swoimi odcieniami, a także moje ulubione odcienie nude (Nudie, Laredo oraz Spur).
Foliowe zielenie (Bud oraz Tex) są bardzo głębokie, dzięki czemu możemy wykorzystać je w naszym makijażu do dodania niesamowitego kontrastu z wyraźnym zabarwieniem, co z pewnością doda uroku całemu makijażowi.
A jak z jakością cieni?
Jak to przystało na Urban Decay, cienie są naprawdę wyśmienitej jakości.
Nie osypują się, są dostatecznie kremowe, aby dać się łatwo blendować, a także na tyle napigmentowane, żeby z łatwością można było naznaczyć na powiece pożądany akcent kolorystyczny.
Paletkę można kupić obecnie w promocji za ponad 216zł na Sephora.pl.
A czy Wy macie swoje ulubione paletki Urban Decay? Dajcie mi koniecznie znać w komentarzach! :)